Lebkuchen
Ponieważ bardzo niewiele pierniczków alpejskich doczekało Świąt, w ubiegłą środę postanowiłam upiec jeszcze lebkuchen, czyli tradycyjne niemieckie pierniczki, które wypatrzyłam na blogu dorotus76. Oj, gdybym wiedziała, ile przez nie wycierpię…
Ale po kolei.
Po potrzebne do nich składniki, czyli mielone na mąkę migdały i kandyzowaną skórkę cytrynową udałam się specjalnie do Lidla, mimo że do tego sklepu niespecjalnie mi po drodze, znajduje się on głęboko na podmiejskim osiedlu i dojazd autobusem jeżdżącym w te rejony raz na godzinę jest dość męczący. No ale kupiłam, co miałam kupić, wraz z dużym słojem miodu, wyszłam na przystanek i czekam na autobus.
Czekam i czekam, a mróz doskwiera, zwłaszcza, że robił się już wieczór. Sięgam ręką do torebki po odtwarzacz mp3, co by sobie czekanie umilić muzyką, a tu... ręka cała w miodzie.
A miód rozlany w torebce. Wyciągam słoik – cały, ale zakrętka była krzywo zakręcona, czego nie zauważyłam wcześniej, i przez tę nieszczelność miód się pięknie sączył na zewnątrz.
Próbując ratować sytuację, owinęłam słoik w fartuch laboratoryjny (co tam, upierze się), niewiele to jednak dało, bo po chwili od miodu lepkie było wszystko: nie tylko moje ręce, ale i kurtka, spodnie, buty, reklamówka z fartuchem, torebka od wewnątrz i zewnątrz, nawet moje włosy. Im bardziej próbowałam ogarnąć sytuację, tym bardziej się lepiłam.
Tymczasem przyjechał autobus, wsiadłam, próbuję uspokoić nerwy i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że... wsiadłam do złego autobusu.
Autobus pojechał w las, pojechał jeszcze dalej, w końcu zatrzymał się na końcowym przystanku. Znajdowałam się na końcu świata, zupełnie nie wiem gdzie, po jednej stronie mając las, a w oddali jakieś domostwa. Było ciemno, zimno, cała się kleiłam, a ufajdane miodem ręce siniały mi od mrozu.
Nic, tylko siąść i płakać, i czekać, aż z tego lasu wyskoczą niedźwiedzie zwabione miodem i pożrą mnie żywcem.
Zamiast tego, autobus po chwili zawrócił i mogłam dojechać z powrotem pod sklep.
Minęło duuuużo czasu, zanim znalazłam się w domu, w stanie godnym pożałowania.
Wiem, to było głupie z mojej strony, wkładać słoik miodu luzem do torebki. No ale mądra Polka po szkodzie.
W każdym razie – upiekłam te pierniczki, i to z podwójnej porcji. Na szczęście już bez żadnych komplikacji. Przepis jest naprawdę bardzo łatwy.
Świeżo upieczone pierniczki są miękkie, później nieco twardnieją, a po posmarowaniu lukrem i włożeniu do pudełka stają się znów miękkie. Upiekłam je w środę, a w sobotę, na Wigilię, były idealne: pyszne i bardzo aromatyczne. Ich smak zrekompensował mi tamten niefortunny wieczór, umilając kolejne :)
LEBKUCHEN
250g mąki pszennej,
85g zmielonych migdałów (na mąkę),
3 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika,
1 łyżeczka zmielonego cynamonu,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
½ łyżeczki sody oczyszczonej,
200ml płynnego miodu,
85g masła,
½ szklanki drobno posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej i cytrynowej*
lukier:
2 szklanki cukru pudru,
kilka łyżek gorącej wody
W misce wymieszać suche składniki: mąkę, migdały, proszek do pieczenia, sodę, przyprawę do piernika i cynamon.
Do rondla wlać miód, dodać masło i podgrzać, mieszając, aż masło się roztopi. Zdjąć z ognia i lekko przestudzić, tak aby masa była ciepła, ale nie gorąca. Następnie wlać ją do miski z suchymi składnikami, dodać kandyzowane skórki cytrusów i dokładnie wymieszać, tak aby nie było grudek (można mikserem). Nie dosypywać mąki – ciasto powinno być lepiące.
Przykryć ściereczką i odstawić do ostudzenia na kilka godzin w chłodne miejsce (ciasto zgęstnieje).
Po tym czasie z ciasta ulepić kulki wielkości niedużego orzecha włoskiego. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w kilkucentymetrowych odstępach. Każdą kulkę spłaszczyć trochę łyżką (ciasto bardzo się klei, więc najlepiej maczać ręce w wodzie i wtedy formować kulki; również łyżka, którą spłaszczamy, powinna być wilgotna).
Piec w temperaturze 180 stopni przez 15 minut (nie dłużej, bo będą zbyt kruche). Pierniczki wyciągnięte prosto z piekarnika będą bardzo miękkie, dlatego trzeba poczekać 2 minuty i dopiero wtedy przenieść je na kratkę do wystudzenia.
Na drugi dzień pierniczki posmarować lukrem: cukier wsypać do miski i cały czas mieszając (najlepiej trzepaczką), dodawać po łyżce gorącej wody. Lukier powinien być lejący. Można maczać w nim pierniczki albo smarować je za pomocą pędzelka.
Kolejnego dnia lebkuchen można przełożyć do blaszanego pudełka i tam przechowywać.
Z powyższej ilości składników wychodzi ok. 30-35 sztuk pierniczków.
* zamiast kandyzowanej skórki cytrynowej można dodać skórkę otartą z 2 cytryn (ja na podwójną porcję ciasta dałam 50g kandyzowanej skórki cytrynowej i skórkę otartą z 1 cytryny.
Ale po kolei.
Po potrzebne do nich składniki, czyli mielone na mąkę migdały i kandyzowaną skórkę cytrynową udałam się specjalnie do Lidla, mimo że do tego sklepu niespecjalnie mi po drodze, znajduje się on głęboko na podmiejskim osiedlu i dojazd autobusem jeżdżącym w te rejony raz na godzinę jest dość męczący. No ale kupiłam, co miałam kupić, wraz z dużym słojem miodu, wyszłam na przystanek i czekam na autobus.
Czekam i czekam, a mróz doskwiera, zwłaszcza, że robił się już wieczór. Sięgam ręką do torebki po odtwarzacz mp3, co by sobie czekanie umilić muzyką, a tu... ręka cała w miodzie.
A miód rozlany w torebce. Wyciągam słoik – cały, ale zakrętka była krzywo zakręcona, czego nie zauważyłam wcześniej, i przez tę nieszczelność miód się pięknie sączył na zewnątrz.
Próbując ratować sytuację, owinęłam słoik w fartuch laboratoryjny (co tam, upierze się), niewiele to jednak dało, bo po chwili od miodu lepkie było wszystko: nie tylko moje ręce, ale i kurtka, spodnie, buty, reklamówka z fartuchem, torebka od wewnątrz i zewnątrz, nawet moje włosy. Im bardziej próbowałam ogarnąć sytuację, tym bardziej się lepiłam.
Tymczasem przyjechał autobus, wsiadłam, próbuję uspokoić nerwy i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że... wsiadłam do złego autobusu.
Autobus pojechał w las, pojechał jeszcze dalej, w końcu zatrzymał się na końcowym przystanku. Znajdowałam się na końcu świata, zupełnie nie wiem gdzie, po jednej stronie mając las, a w oddali jakieś domostwa. Było ciemno, zimno, cała się kleiłam, a ufajdane miodem ręce siniały mi od mrozu.
Nic, tylko siąść i płakać, i czekać, aż z tego lasu wyskoczą niedźwiedzie zwabione miodem i pożrą mnie żywcem.
Zamiast tego, autobus po chwili zawrócił i mogłam dojechać z powrotem pod sklep.
Minęło duuuużo czasu, zanim znalazłam się w domu, w stanie godnym pożałowania.
Wiem, to było głupie z mojej strony, wkładać słoik miodu luzem do torebki. No ale mądra Polka po szkodzie.
W każdym razie – upiekłam te pierniczki, i to z podwójnej porcji. Na szczęście już bez żadnych komplikacji. Przepis jest naprawdę bardzo łatwy.
Świeżo upieczone pierniczki są miękkie, później nieco twardnieją, a po posmarowaniu lukrem i włożeniu do pudełka stają się znów miękkie. Upiekłam je w środę, a w sobotę, na Wigilię, były idealne: pyszne i bardzo aromatyczne. Ich smak zrekompensował mi tamten niefortunny wieczór, umilając kolejne :)
LEBKUCHEN
250g mąki pszennej,
85g zmielonych migdałów (na mąkę),
3 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika,
1 łyżeczka zmielonego cynamonu,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
½ łyżeczki sody oczyszczonej,
200ml płynnego miodu,
85g masła,
½ szklanki drobno posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej i cytrynowej*
lukier:
2 szklanki cukru pudru,
kilka łyżek gorącej wody
W misce wymieszać suche składniki: mąkę, migdały, proszek do pieczenia, sodę, przyprawę do piernika i cynamon.
Do rondla wlać miód, dodać masło i podgrzać, mieszając, aż masło się roztopi. Zdjąć z ognia i lekko przestudzić, tak aby masa była ciepła, ale nie gorąca. Następnie wlać ją do miski z suchymi składnikami, dodać kandyzowane skórki cytrusów i dokładnie wymieszać, tak aby nie było grudek (można mikserem). Nie dosypywać mąki – ciasto powinno być lepiące.
Przykryć ściereczką i odstawić do ostudzenia na kilka godzin w chłodne miejsce (ciasto zgęstnieje).
Po tym czasie z ciasta ulepić kulki wielkości niedużego orzecha włoskiego. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w kilkucentymetrowych odstępach. Każdą kulkę spłaszczyć trochę łyżką (ciasto bardzo się klei, więc najlepiej maczać ręce w wodzie i wtedy formować kulki; również łyżka, którą spłaszczamy, powinna być wilgotna).
Piec w temperaturze 180 stopni przez 15 minut (nie dłużej, bo będą zbyt kruche). Pierniczki wyciągnięte prosto z piekarnika będą bardzo miękkie, dlatego trzeba poczekać 2 minuty i dopiero wtedy przenieść je na kratkę do wystudzenia.
Na drugi dzień pierniczki posmarować lukrem: cukier wsypać do miski i cały czas mieszając (najlepiej trzepaczką), dodawać po łyżce gorącej wody. Lukier powinien być lejący. Można maczać w nim pierniczki albo smarować je za pomocą pędzelka.
Kolejnego dnia lebkuchen można przełożyć do blaszanego pudełka i tam przechowywać.
Z powyższej ilości składników wychodzi ok. 30-35 sztuk pierniczków.
* zamiast kandyzowanej skórki cytrynowej można dodać skórkę otartą z 2 cytryn (ja na podwójną porcję ciasta dałam 50g kandyzowanej skórki cytrynowej i skórkę otartą z 1 cytryny.