Gruzińskie chaczapuri, czyli podróże palcem po mapie

Gruzińskie chaczapuri, czyli podróże palcem po mapie


Każdy kraj ma swoją kulturę, tradycję, którą zrozumiemy jedynie dorastając w danym miejscu, także kulturę kulinarną odzwierciedlającą charakter ludzi i kraju. Jak przekonywał nas Bronisław Malinowski, obca kultury na zawsze pozostanie dla nas zagadką, nigdy nie otworzy przed nami swoim drzwi na oścież i nie pozwoli się poznać – wkraczamy w nią przecież z całym bagażem doświadczeń i wierzeń. Dzięki temu podróż będzie dla nas jednak ciągłym zaskoczeniem i odkrywaniem.
Zaskoczenie mogą stanowić szczególnie pewne zwyczaje… Czy w tym przypadku związane były z kulturą kraju, czy może wynikały bardziej z atmosfery spowitego mrokiem małego miasteczka – nie wiemy. Naszą bliską znajomą spotykają w życiu różne przygody. Pewnego razu, spacerując późnym wieczorem ciasnymi i nieco obskurnymi uliczkami porzuconej gdzieś w Rumunii mieściny, spostrzegła, że jest śledzona. Samochód, który najpierw powoli podążał za jej krokami, zaczął przyspieszać, co zapowiadało sceny rodem z filmu noir. Szanse na ucieczkę były niewielkie, auto w końcu zagrodziło drogę biegnącej. I wtedy… z samochodu wyłoniło się kilku ubawionych autochtonów. Był to po prostu makabryczny sposób witania turystów w ich progach.
My podróżujemy na razie raczej palcem po mapie i linijką po zakurzonych geograficznych atlasach. Nie wiemy jeszcze, gdzie nas oczy poniosą, jakie miejsce obierzemy sobie za cel podróży, dlatego, na wszelki wypadek, staramy się chłonąć każdą opowieść, czytać o niesamowitych miejscach i planować wyimaginowane wojaże z plecakiem.




Ostatnio zaciekawiła nas Gruzja. Oraz gruzińska kuchnia. Czytamy, oglądamy, tęsknimy do kraju, który obiecujemy kiedyś odwiedzić. W ramach przygotowań przyrządziliśmy potrawę o pięknej nazwie chaczapuri adżaruli. Jest ponoć kilka metod konsumpcji dania. Jedna mówi o odrywaniu różków i maczaniu ich w farszu z jajka i sera. Znamy jednak kogoś, kto naprawdę był w Gruzji (acha!) i ten ktoś podpowiedział nam, że prawdziwi Gruzini po upieczeniu mieszają, łączą w całość serowo-jajeczny farsz, a następnie konsumują gorącą jeszcze potrawę, pomagając sobie oczywiście odpowiednimi sztućcami. Wierzymy.

Chaczapuri adżaruli (przepis na podstawie: Licencja na gotowanie)
Składniki:
300 g mąki, szklanka letniej wody, 40 g oleju, 5 g suszonych drożdży, sól, *150 g fety, *125 g mozzarelli, 3 jajka, masło


*proporcje fety i mozzarelii można oczywiście modyfikować wedle upodobań, najlepiej zaś użyć oryginalnego solankowego sera owczego
Czas przygotowania: 20 minut + czekanie na wyrastanie + pieczenie Porcja dla 2-3 osób
Drożdże łączymy z dwoma łyżkami wody i łyżką mąki, odstawiamy na kilkanaście minut. Następnie dodajemy resztę przesianej mąki, szklanką letniej wody, olejem i szczyptą soli. Zagniatamy aż ciasto będzie elastyczne, w razie potrzeby podsypujemy mąką. Odstawiamy w ciepłe miejsce na pół godziny lub dłużej. Po tym czasie dzielimy ciasto na trzy części, rozwałkowujemy, podsypując mąką i lepimy łódeczki, starając się formować grubsze ścianki, które utrzymają w środku ser i jajko. Na tym etapie faszerujemy łódeczki pokruszonymi i połączonymi dwoma rodzajami sera. Ciasto wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 220° C i pieczemy ok. 15 minut. Potem wbijamy na środek chaczapuri po jajku i dopiekamy chwilę, aż białko się zetnie. Przed podaniem na środek możemy nałożyć kawałeczek masła. Zajadamy jeszcze gorące i marzymy o podróżach :-)
Smacznego życzą, Mr. & Mrs. Sandman





Kategorie przepisów