Dziecinnie proste

Dziecinnie proste
Mniej więcej do ósmego roku życia światem rządzą proste i jasne reguły. Potem zaczynają się schodki. A po osiemnastym roku życia, to nie pomoże już nawet trzymany za ucho pluszowy zając. Miałam kiedyś takiego zielonego zająca z kokardą. Miodzik, zwało mu się. Z czasem Miodzik, wraz z wieloma swoimi przyjaciółmi, trafił na moje prywatne cmentarzysko zabawek. Czy właśnie wtedy przestałam być dzieckiem?

Niektórzy twierdzą, że moment ten nadchodzi z pierwszym zakrztuszeniem się substancjami smolistymi wciągniętymi z wypalanym papierosem ukradzionym z kieszeni dziadka. Inni, że wraz z chwilą wpłynięcia do naszego krwiobiegu sporej dawki alkoholu. Dobrze, że licencji na dorosłość nie dostaje się wraz z wydaniem prawa jazdy, bo bym czekała w nieskończoność ( tak, owszem, należę do tego wybitnego grona, które to zdawało ponad 13 razy i ... nic. A gdyby tak dzieckiem przestawałoby się być w momencie osiągnięcia 1,50 m?! Do dorosłości brakłoby mi dosłownie pół centymetra!!!

Dla mnie osobiście dzieckiem przestajemy być wtedy, gdy zaczynamy sobie komplikować życie.

Dla dzieci "nie" jest nie, a "tak" jest tak. Uwielbiam to! Warto zachować w sobie dziecko.
Po pierwsze dzieckiem jest być strasznie fajnie. Po drugie dzieckiem jest być strasznie fajnie, a po trzecie, po trzecie... wiecie sami! A jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, to zapewne przyzna mi rację w stwierdzeniu, że, tak de facto, dzieckiem się jest...
na zawsze. Nie namawiam, Panie chroń mnie! - do pozostawania wielbicielem Hello Kitty do czasów pierwszej zmarszczki.
Dzieci to coś więcej niż rumiane pulchne policzki i kolor różowy. Dzieci to prostota. Dla nich świat jest skomplikowany. Przecież nauka sznurowania buta to nie lada wyczyn. A to tylko jedno z zadań przed jakimi stoją. Mimo tego, one same pozostają proste.

Co innego dorośli.
Dla nich świat jest prosty. Obsługa komputera? Pikuś! Jambo jeta? - damy radę!
Tylko... tylko... oni sami są jacyś tacy skomplikowani.

Jeśli trzech dorosłych ludzi nie potrafi przez pół godziny dojść do konsensusu w sprawie słowa randka, to coś jest nie tak. Randka to spotkanie dwóch zainteresowanych sobą osób. Czyżby? Nie ma tak łatwo. Ostatecznie stanęło na tym, że uzgodniliśmy, iż przynajmniej jednej z tych osób muszą się pocić ręce.
A co jeśli w danym dniu panuje tropikalny upał i krępująca wilgoć na dłoniach jest efektem klimatu, a nie porywów serca?

Ech... Rzeczywiście, lubimy przekombinowywać tak bardzo jak tylko się da...

Dlatego dziś właśnie postanowiłam przygotować do jedzenia coś tak prostego, jak tylko się da.
Czy Wam również galaretka z bitą śmietaną i owocami kojarzy się z słodkim okresem dzieciństwa?I do tego jest tak prosta w przygotowaniu, że uda się nawet temu, komu na słowo "gotowanie" ciarki przebiegają po plecach.

Galaretka Arbuzowa (dziecinnie prosta)

Receptura:

Kawałki arbuza wkładamy do miksera/blendera. Miksuejmy/blenderujemy. Dodajemy rozpuszczoną w gorącej wodzie żelatynę(ok.4-5 łyżek). Odstawiamy w zimne miejsce (lodówka!) do stężenia.

Krótko i łatwo się pisze. Dokładnie tak samo jest z przygotowaniem. Jeszcze łatwiej i szybciej jest tylko z jedzeniem. Naprawdę dziecinnie to proste!

Na koniec mała prośba! Gdy będziecie na galaretkę nakładać bitą śmietanę, a i nie powstrzymacie się od dołożenia kulki lodów waniliowych/czekoladowych, nie myślcie, nie przeliczajcie ile kalorii, nie planujcie ile trzeba będzie biegać, by to spalić. Po prostu zwyczajnie cieszcie się tym deserem jak dziecko!


Zdjęcie - Dziecinnie proste - Przepisy kulinarne ze zdjęciami

Kategorie przepisów