Ciasteczka dla Mikołaja - lebkuchen
W tym roku nie mam czasu na przygotowywanie świątecznych smakołyków. W listopadzie tyle pracowałam, że po powrocie do domu nie miałam już siły. Teraz już półtora tygodnia jestem w szkole, a do domu wracam dopiero po południu dwudziestego drugiego grudnia; mam ogromną ochotę upiec pierniczki, jakieś pachnąc korzennymi przyprawami ciasto, czy choćby przygotować sernik na zimno z musem żurawinowym. Nic z tego; po prostu nie ma mnie w domu. A weekendy albo w pracy, albo w innym zabieganiu. Poprzedni spędziłam na zakupach (brakuje nam już tylko dwóch osób); z dwoma kartkami A4 i długopisem w dłoni metodycznie odwiedzaliśmy z góry upatrzone sklepy, i tylko z satysfakcją skreślałam kolejne pozycje w zaskakująco szybkim tempie. W niedzielę natomiast, zgodnie z tradycją, tuż po pracy, udaliśmy się do rodziców C. Udało nam się złapać ostatnich gości; piosenki został odśpiewane wcześniej, a świeczki wygaszone. Na szczęście gløgg da się łatwo podgrzać, a napęczniałe od wina rodzynki po każdym podgrzewaniu smakują lepiej. W poniedziałek budzik zadzwonił o trzeciej trzydzieści; szybko wyłączyłam alarm i z powrotem wsunęłam się w rozgrzaną pościel. Pół godziny później nie miałam już niestety innej możliwości jak wstanie, umycie zębów i zjedzenie miski płatków z mlekiem, otrząśnięcie się z resztek snu i wyruszenie w kolejną podróż na Zelandię. A tutaj... Wielkanocne czekoladowe jajka i lody. I ja naprawdę doskonale rozumiem, że taki jest program i że każdy musi, ale w grudniu...? Naprawdę...?!
Tak więc z kolędą na ustach i króliczkiem w głowie, przedstawiam Wam przepis na typowo świąteczny smakołyk: pierniczki. Ale nie takie klasyczne, puchate i mięciutkie, ale lekko klejące i rozpływające się w ustach, wprost od naszych zachodnich sąsiadów. Lebkuchen, bo o nich mowa, są po prostu wspaniałe. Po kilku dniach leżakowania w puszce (lub na kratce na kuchennym blacie, jeśli klimat jest odpowiednio wilgotny; a bardziej wilgotny niż w Danii to już chyba być nie może) są absolutnie idealne. Korzenno-cytrusowe, z cienką warstwą chrupiącego lukru na wierzchu. Wystarczy tylko przymknąć oczy... I nic więcej do szczęścia nie trzeba. Przepis z Moich wypieków.
A jeśli takie upieczecie dla Mikołaja, z pewnością zostawi Wam jakiś wspaniały prezent. Koniecznie też sprawdźcie, jakimi smakołykami postanowiła go skusić Malwina.
Lebkuchen
Składniki: (na 30 sztuk)
- 280 g miodu
- 85 g masła
- 250 g mąki pszennej
- 85 g mielonych migdałów
- 3 łyżeczki przyprawy do piernika
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 200 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
- skórka otarta z 1 cytryny
lukier:
- 340 g cukru pudru
- sok z 1/2 cytryny
- 3 łyżki ciepłej wody
Miód i masło podgrzać, przestudzić. Skórkę pomarańczową drobno posiekać. Mąkę przesiać z proszkiem i sodą, dodać przyprawę do piernika, cynamon i skórkę cytrynową, wymieszać.
Letnie masło z miodem wlać so suchych składników, dodać skórkę pomarańczową, dobrze wymieszać - najlepiej mikserem. Odstawić do całkowitego ostygnięcia, a następnie schłodzić w lodówce przez 3-4 godziny.
Schłodzone ciasto podzielić na 30 równych części, z każdej uformować kulkę. Układać je, spłaszczając, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując spore odstępy.
Piec w 180 st. C. przez 15 minut. Przestudzić przez 2-3 minuty na blasze, następnie przełożyć na kratkę do całkowitego ostudzenia.
Cukier puder przesiać, dodać sok z cytryny i wodę - po łyżce. Ukręcić lukier. Maczać w nim pierniczki, odstawić do zastygnięcia, a następnie przechowywać w szczelnie zamkniętej puszce.
Smacznego!
Ja tymczasem poważnie muszę przemyśleć moją deserową kompozycję; okazało się bowiem, że mój buraczany sorbet nie we wszystkie gusta trafił...