Chleb owsiany z ziarnami, na zakwasie
Ten chleb powstał przypadkiem, kiedy chciałam wykorzystać nadmiar zakwasu. Przez kilka dni dokarmiałam zakwas, który spędził w lodówce kilka miesięcy, codziennie odkładając połowę do osobnego naczynia, żeby miał szansę porządnie się rozbudzić. Powstał problem, co zrobić z tym, co odkładałam, więc tamtą część też dokarmiałam "na boku", z zamiarem zrobienia blinów.
No i okazało się, że dużo tego powstało, więc wymyśliłam ten chleb, żeby wszystko zużyć.
Pierwszy raz upiekłam go całkiem "na oko", wrzuciłam to co miałam do miski, wyrobiłam, dodałam zakwas i wyszedł naprawdę super chlebek.
Po opublikowaniu zdjęć na FB dostałam dużo zapytań, jak go zrobić. Stąd też dzisiejszy post.
pierwszy chlebek piekłam w nocy, więc wybaczcie sztuczne oświetlenie ;)
Na potrzeby publikacji upiekłam chleb jeszcze dwa razy, starając się w miarę dokładnie odtworzyć konkretną listę składników i proporcje.
Wyszło super, dlatego teraz dzielę się z wami tym przepisem.
Chleb jest naprawdę świetny, wilgotny i miękki w środku, ale skórka jest apetycznie chrupiąca, tak jak lubię.
Dodatkowym plusem jest to, że ten chleb bardzo dobrze się przechowuje, naprawdę długo jest świeży. Ostatnie kromki zjedliśmy po pięciu dniach od upieczenia i nadal był bardzo dobry.
Mrożony też daje radę. Proponuję pokroić go w kromki przed zamrożeniem i wyjmować tylko tyle, ile danego dnia potrzebujemy - wygodny i sprawdzony sposób.
Mnie najbardziej smakuje tostowany w grubszych kromkach. Robi się wtedy chrupiący na zewnątrz, ale w środku jest miękki. Baaardzo dobry!
Składniki:
dwie keksówki 25x12 cm
pół kilograma mąki owsianej
1 szklanka płatków owsianych lekko zblendowanych*
pół szklanki mąki orkiszowej, pełnoziarnistej
200 g aktywnego zakwasu (może być żytni lub pszenny)
pół szklanki mieszanych ziaren (słonecznik, dynia, len złocisty, chia, posiekane orzechy włoskie, itp. - wedle uznania)
ciepła woda - tyle ile zabierze ciasto (zwykle ok. pół litra lub trochę więcej, zależy od mąki i gęstości zakwasu)
1 łyżeczka soli
1 łyżka oleju
1 łyżka melasy lub cukru muscavado (ewentualnie zwykłego cukru, jeśli nic innego nie macie)
*opcjonalnie można dodać łyżeczkę suszonych drożdży, jeśli czujeciee zakwas nie pracuje zbyt mocno, albo chcecie skrócić czas wyrastania.
Do dużej miski przekładamy zakwas. Jeśli dodajemy drożdże, to mieszamy je z zakwasem, dodajemy melasę, trochę ciepłej wody, 2-3 łyżki mąki, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na kwadrans.
Do zakwasu (lub 'wyrośniętego' zakwasu z drożdżami) dodajemy resztę składników i mieszamy drewnianą łyżką, stopniowo dodając wodę.
Mieszamy kilka minut, aż wszystko się dobrze połączy i uzyskamy ciasto o niezbyt gęstej konsystencji (nie jest to ciasto tak gęste, jak w przypadku formowania bochenka, raczej jak gęste ciasto na bliny).
Keksówki wykładamy brązowym papierem do pieczenia (ja dodatkowo smaruję oliwą i oprószam mąką) i przekładamy ciasto przy pomocy łyżki.
Wierzch wyrównujemy mokrymi dłońmi i odstawiamy w ciepłe miejsce, przykrywając natłuszczoną folią lub robiąc "namiot" z reklamówki**
Ciasto będzie wyrastać ok. półtorej godziny (jeśli użyliśmy drożdży), lub dwukrotnie dłużej w przypadku samego zakwasu.
Po tym czasie wierzch chleba delikatnie smarujemy wodą i posypujemy ziarenkami lub mąką.
Wstawiamy do nagrzanego do 220 -230 stopni piekarnika. Na dół wkładamy dodatkową keksówkę wypełnioną wodą.
Pieczemy ok. 50 minut (sprawdzamy patyczkiem)
Po tym czasie chleb wyjmujemy z foremek i jeśli spód nie jest dość chrupiący, wkładamy spowrotem do piekarnika (bez foremek) i dopiekamy ok. 10 minut.
Czasami zostawiam chleby bez foremek w wyłączonym, uchylonym piekarniku.
Smacznego bardzo :)
* używam blendera kielichowego i robię dosłownie kilka "pulsów", żeby je lekko rozdrobnić
** nie jestem fanką przykrywania wyrastającego chleba ściereczką, ponieważ jej ciężar często powoduje, że chleb wyrastając nie może jej udźwignąć i zamiast ładnej kopułki, mamy płaski wierzch.