Właściwie to moje skojarzenia z żurkiem nie łącza się z Wielkanocą, biegną raczej do starej, rogowej kamienicy z czerwonej cegły, gdzie na drugim piętrze co sobotę babcia przyrządzania żur na obiad. Ta tradycyjna na Śląsku zupa pachniała chyba z każdego okna kuchennego, podawana zazwyczaj z pajdą chrupiącego chleba.