W zeszłym tygodniu kupiłam duży, dorodny seler naciowy, którego część schrupałam w taki właśnie sposób, z części zrobiłam pyszną przystawkę do obiadu zaproponowaną przez Margot, a resztę zużyłam na chrupiącą i lekką sałatkę. Gdy studiowałam, jadłam ją niemal codziennie, ponieważ była stałym elementem baru sałatkowego tam, gdzie się żywiłam. Jedząc ją często, odkryłam składniki w niej zawarte i odtwarzam ją teraz w swoim domu. Smakuje bardzo podobnie.