Gofry bananowe. Kakaowe i słów parę o BFGdańsk 2013
Gofry niesamowicie lekkie i delikatne. Przyjemnie chrupiące z wierzchu, a w środku mocno napowietrzone. Ze słodkimi, lekko wyczuwalnymi kawałkami bananów.
Banan występuje też w formie dodatku, w parze z pseudo polewą z masła orzechowego. Pycha! Na zachętę dodam jeszcze, że podczas smażenia pachnie w kuchni niczym przy pieczenia ciasta czy muffinek czekoladowych :)
Składniki na 7 sztuk
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- pół szklanki mleka
- łyżka oleju rzepakowego
- 1 duży banan, bardzo dojrzały
- 1 duże jajko
- 3 łyżeczki słodkiego kakao
- łyżeczka cukru pudru
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- szczypta soli
Nagrzać gofrownicę. Łyżką wykładać porcje na gofry - mniej więcej po dwie łyżki na gofra. Smażyć przez około 5 minut. Studzić na kratce.
**************
A na koniec słów kilka o tegorocznej edycji BFG, która miała miejsce w miniony weekend. Relacje przeczytacie zapewne na wielu blogach, w internetach znajdziecie masę materiałów i nagrań, więc w szczegóły wdawać się nie będę, ale chciałam tylko zwrócić uwagę na jeden z poruszanych tematów, który był dla mnie siłą tegoroczej edycji - pasję. Zarówno taką związaną z blogowaniem, jak i nie-blogowaniem. W sumie nie ważne "do czego", bo najważniejsze, by pasję po prostu mieć. Bo wtedy... "wszystko się da"!
Wystąpienia prelegentów, często dość osobiste, skłoniły mnie do zastanowienia nad moimi pasjami. Odnotowałam trzy główne, które mocno determinują moją codzienność, a jedną z nich jest właśnie kuchnia. Pasją jest proces wymyślania pomysłów na przepisy (czasem totalnie kosmicznych), dopieszczanie receptur (bo u mnie musi być perfekcyjnie!), no i ukochana fotografia kulinarna. Blog jest tu zmyślnym narzędziem do realizaowania tej pasji. Co więcej, z biegiem czasu jego prowadzenie wpłynęło na zupełnie inne kwestie. Śmiem twierdzić, że na kilku rozmowach rekrutacyjnych, to właśnie blogowanie zaważyło o ich pozytywnym przebiegu, a ostatnio, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, dostałam propozycję pracy w branży gastronomicznej. Nie wspominając już o fajnych ludziach, których poznałam na zwykłych pogaduchach czy warsztatach i wykładach, w których mogłam uczestniczyć. Bo najważniejsze jest właśnie to, co dzięki prowadzeniu bloga może przydarzyć się w realu.
Luźno łącząc refleksje na temat tego, do czego blog mnie zaprowadził z wyniesionym z tegorocznej edycji BFG hasłem "nie da się? da się!", jestem obecnie chodzącym optymizmem, naładowanym pozytywną energią i planami na kilka miesięcy naprzód. Chcę, i mogę!, więcej :) Eh, BFGdańsk było niczym sesja motywacyjna - w świetle tego końcowe wystąpienie Krzysztofa G./K. było trafione w punkt :D Musicie to obejrzeć KLIK!
A co do realizowania się, chyba mogę już zdradzić, że w grudniu w internetach będzie dostępny ebook ze świątecznymi przepisami kulinarnymi pięciu blogerów, a w nim moja dzięsiątka przepisów - m.in. nalewaka z ostatniego postu. Resztę będę stopniowo publikować, przeplatając je cyklem... Jak ugryźć Wietnam, czyli zmaganiami sierotki Kasi w dalekich krainach :) Będzie się działo!
PS Gdańsk jest świetny!!! #ilovegdn