bułki śniadaniowe
            uziemiona z Młodą w domu (jakieś coś się przyplątało, przeziębieniowe) zostałam postawiona prawie że pod ścianą przez Dziewczynkę: 
- mamusia, bułki bym chciała zjeść. nie możemy iść do sklepu, prawda? zrobisz mi? - i co tu rzec na takie dictum..?
zrobiłam, a jakże. jednak z racji, że TE znudziły mi się już dość mocno (pyszne są dalej, nie zaprzeczam. ale.. nudne tak, jeść ciągle to samo) poszłam na przegrzebki blogów zaprzyjaźnionych. i znalazłam TE :) wg informacji podanej przez Sistermoon - to bułki Nigelli :)
 
składniki:
- 500g mąki chlebowej
 - pół łyżki soli
 - łyżka drobnego cukru
 - paczka drożdży suszonych (7g)
 - 375 ml mleka
 - 20-25g rozpuszczonego masła
 
do posmarowania:
- 1 jajko
 - 1 łyżka mleka
 - szczypta soli
 
przygotowanie:
wrzucić wszystko do maszyny, od końca (płynne, drobne, mąka) listy w górę, i ustawić program "ciasto" (DOUGH).
po zakończeniu programu wyjąć rewelacyjne ciasto z maszyny, i odrywać kawałki, formując bułki. mnie ich wyszło 9, w różnych rozmiarach ;) układać w sporych odstępach na blasze wyłożonej papierem, i posmarować rozbełtanym z mlekiem i solą jajkiem.
 
odstawić na 30 minut do wyrośnięcia. w międzyczasie włączyć piekarnik, i rozgrzać do 230 stopni. bułki piec kwadrans, bez termoobiegu.

na zdjęciach moje przyrumienione nieco bardziej niż zakładałam, ale tak to jest, jak się wisi na telefonie ;) niemniej jednak - są tylko przyrumienione, w smaku - rewelacja!